W 55. minucie meczu ćwierćfinałowego Mistrzostw Świata Mate Lekai, rozgrywający Węgier, po skutecznym rzucie karnym uniósł rękę do ucha i spojrzał w stronę chorwackich kibiców. Jego drużyna prowadziła 30:26 i była o krok od awansu do półfinału. Jednak Chorwaci, wspierani przez głośny doping swoich fanów, nie poddali się i zaczęli odrabiać straty. Dwa rzuty obronił ich bramkarz, Ivan Pesić, a minutę przed końcem, w 59. minucie, Domagoj Duvnjak, jedna z legend chorwackiego szczypiorniaka, wywalczył rzut karny. Filip Glavas nie zawiódł, skutecznie go wykorzystując, doprowadzając do remisu 30:30!
Węgrzy jeszcze próbując zagrać akcję, spotkali się z blokiem na rzucie Bodo. Chorwaci mieli osiem sekund, by rozegrać decydujący atak, a Marin Sipić trafił z koła tuż przed końcem, dając gospodarzom nieoczekiwane zwycięstwo. Zabrze oszalało z radości, a emocje sięgnęły zenitu – nikt nie mógł uwierzyć, że spotkanie zakończyło się w taki sposób.
Chorwaci, jak w poprzednim meczu ze Słowenią, znów odrabiali straty. W tamtym spotkaniu przegrywali już 0:5, a później 7:12, by do przerwy doprowadzić do remisu 15:15. Dziś również nie zaczęli najlepiej, przegrywając w pierwszej połowie (6:10, 10:13), ale udało im się zejść do szatni z remisem 16:16. Było jasne, że nie zamierzają się poddawać, pomimo trudnej sytuacji.
W drugiej połowie Węgrzy ponownie zbudowali przewagę, wykorzystując swoją dobrą formę. W 46. minucie, grając w osłabieniu, Zoran Ilić trafił z prawego rozegrania i Węgrzy objęli prowadzenie 23:21. Niedługo później świetny przechwyt Bodo i nie wykorzystane dwie sytuacje w przewadze Chorwatów pozwoliły Węgrom na powiększenie prowadzenia na 24:21. Wtedy trener Chorwatów, Dagur Sigurdsson, poprosił o czas, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Gospodarze w ciągu 120 sekund zdobyli trzy gole z rzędu, wyrównując stan na 24:24.
Reakcja trenera Węgrów, Chema Rodrigueza, była błyskawiczna. Po jego przerwie zespół zdobył trzy bramki z rzędu, prowadząc 27:24. To dzięki fenomenalnym interwencjom Laszlo Bartucza, który zatrzymywał rywali w kluczowych momentach, Węgrzy mogli ponownie wyjść na prowadzenie. Gdy Gergo Fazekas podwyższył wynik na 29:25, a później 30:26, wydawało się, że to już koniec marzeń Chorwatów.
Jednak końcówka meczu, pełna emocji i zwrotów akcji, pokazała prawdziwą magię sportu. Chorwaci, nie poddając się, w ciągu ostatnich sekund wyrównali stan meczu, by na sam koniec zdobyć bramkę, która zapewniła im awans do półfinału. To był prawdziwy rollercoaster emocji – raz Węgrzy, raz Chorwaci, ale ostatecznie to gospodarze wygrali dzięki niesamowitemu trafieniu Marina Sipića.